Syn Detroit nie jest najlepszym albumem rapowym, jaki kiedykolwiek słyszałem. To nie jest nawet najlepszy album Guilty Simpson, jaki kiedykolwiek słyszałem. Jednak to cholernie dobre. Guilty ma twardy, uliczny swagger, który ukrywa jego dowcip, a także zdolność do obrócenia frazy. Moim jedynym prawdziwym problemem z nim, a zwłaszcza tego rekordu, jest nadmierne poleganie na melodiach o paleniu narkotyku. Można poczuć, że jest trochę uzależniony od leków, a także wydaje się, że zależy od związku od swojej muzyki, jak to, jak to, co indziej opiera się na kuli.
Poza tym jednak niezwykle miłe wydanie.